Zielona mila (The green mile)
dramat
Reżyseria: Frank Darabont
Produkcja: USA
Premiera: 24 marca 2000 (Polska), 6 grudnia 1999 (Świat)
Ekranizacja powieści Stephena Kinga to nie lada wyzywanie. Frank Darabont czyni to jednak doskonale, tworząc wyśmienite, ambitne kino, pełne zaskakujących zawrotów akcji i psychologicznej analizy. Połączenie dramatu z fantastyką nie brzmi zachęcająco. „Zielona mila” stanowi wyjątek od reguły. Mimo, iż trwa aż 181 minut nie nuży, wręcz przeciwnie, z każdą kolejną minutą jeszcze bardziej intryguje.
John Coffey, czarnoskóry olbrzym, skazany na śmierć za zabicie dwóch dziewczynek, trafia do więzienia, dowodzonego przez Paula Edgecombe’a. Od samego początku wzbudza zainteresowanie w blok śmierci, nazwanym od koloru posadzki – zieloną milą. Bezwzględny morderca okazuje się upośledzonym umysłowo, wrażliwym uzdrowicielem. Moc Johna Coffey’a poznaje Paul Edgecombe, kiedy ten wyleczył go z zapalenia pęcherza moczowego. Natomiast pozostali strażnicy są świadkami przywrócenia do życia myszy, którą opiekował się inny więzień. W tym momencie pojawiają się wątpliwości, co do winy Coffey’a. Jednak Paul Edgecombe nie jest w stanie zmienić wyroku. John Coffey zostaje stracony na krześle elektrycznym.
Kreacje aktorskie zasługują na duże uznanie. Ciężko wyobrazić sobie bardziej trafną osobę do roli Johna Coffey’a niż Michael Clarke Duncan, zarówno pod względem fizyczności, jak i wrażliwości. Nic więcej dziwnego, że otrzymał on nominacje do Oscara i wielu innych nagród. Również Tom Hanks sprawdził się w roli dramatycznej, tworząc niezwykle przekonującą postać Paula Edgecombe’a.
Film należy do gatunku tych obowiązkowych do obejrzenia. Pokazuje życie więzienne z innej perspektywy, w której skazani na śmierć, szczerze żałują swych czynów.. Zawraca również uwagę na problem samotności ludzi odmiennych, zmuszając do refleksji. Film wywołuje wiele wzruszeń, na długo pozostaje w pamięci. Szczerze polecam.
Obejrzyj trailer „Zielona mila”.
loading...
Zdecydowanie wart polecenia!
Moim zdaniem elementy fantastyczne były kompletnie niepotrzebne, bez nich film byłby równie ciekawy.
Dopiero po obejrzeniu „Zielonej mili” doceniłam Hanksa, który np. w uwielbianym przez wszystkich „Forrest Gump” średnio mi się podobał.
loading...