Recenzja filmu: Szpieg (Tinker Tailor Solider Spy)
thriller
Reżyseria: Tomas Alfredson
Scenariusz: Bridget O’Connor, Peter Straughan
Premiera: 25.11.2011(Polska) 05.09.2011 (Świat)
Produkcja: Wielka Brytania, Francja
Takich filmów już nie ma. Takich filmów już się nie robi. Z taką troską o detale, o każdy gest, o niemal niezauważalny grymas. Z uwagą, by historia trafiła do widza i by ją zapamiętał. By mógł bez pośpiechu, delektować się poszczególnymi, precyzyjnie skomponowanymi elemntami. Tym bardziej cennymi, kiedy w kinie zamiast fabuły liczą się efekty, które zbyt często są miernikiem jakości.
W natłoku hollywoodzkich produkcji szpiegowskich robionych tak, by było widać, ile na nie wydano, przebił się film Tomasa Alfredsona. Thriller przez duże „T” na podstawie powieści Johna le Carré‚a „Tinker Tailor Solider Spy”. Film, choć toczy się w Wielkiej Brytanii, klimatem przypomina ten wyjęty prosto ze skandynawskich kryminałów – co doskonale uwypuklił reżyser, z pochodzenia Szwed. W którym agenci specjalni nie są superbohaterami jak James Bond, a ludźmi z krwi i kości, których życie to toczący się dramat bez szczęśliwego zakończenia, bez względu na to, po której ostatecznie stają stronie.
Do takich ludzi zalicza się stary, zmęczony, ale wciąż bystry George Smiley (Gary Oldman), który bez sentymentów zostaje zwolniony z MI6 na emeryturę. Do pracy jednak zostaje przywrócony nieoficjalnie, kiedy teoria o krecie na samym szczycie Cyrku, pracującym dla sowieckiego wywiadu, ożywa. Rozpoczyna szpiegowską grę i od samego początku nie mamy wątpliwości, że ją wygra. Nie toczy jej jednak ścierając się bezpośrednio z czterema podejrzanymi, jego bronią jest umysł eksploatowany w zaciszu hotelowego pokoju. Roszady, budujące sieci zależności, które toczą się na platformie jego intelektu ostatecznie doprowadzają go do zwycięstwa.
„Szpieg” to wymagająca rozrywka, typowo intelektualna, zmuszająca do szybkiego łączenia wątków, kodowania na bieżąco poszczególnych zdarzeń i zaangażowania widza od pierwszej sekundy. Wyprana celowo ze wszystkich „efektów specjalnych”. Surowa, szara, ale ubrana w niesamowitą muzykę budującą atmosferę dreszczowca, która nie słabnie przez całe dwie godziny filmu. To rozrywka z pewnością inna od tego, co serwuje się na co dzień. Być może też, dlatego, że odstająca od filmowych przyzwyczajeń – dla niektórych nudna i nużąca.
Obejrzyj zwiastun filmu „Szpieg”.
loading...
To co odróżnia „Szpiega” od współczesnych superprodukcji, to na pewno kameralność, stonowanie, subtelność formy. W filmie nie ma bijatyk, można odpocząć od efektów specjalnych, rozlewu krwi i szalonych pościgów. Tylko czy akcja musi się rozgrywać w aż tak ślamazarnym tempie? Oglądając ten thriller miałem wrażenie, że obserwuję teatr telewizji, a nie film fabularny.
Polecam pełną recenzję filmu na blogu: http://krytycywkapciach.blogspot.com/2012/07/szpieg.html
loading...