Recenzja filmu: Igrzyska śmierci (The Hunger Games)
Reżyseria: Gary Ross
Scenariusz: Gary Ross, Billy Ray, Suzanne Collins
Premiera: 22.03.2012 (świat), 23.03.2012 (Polska)
Produkcja: USA
Nie jest tajemnicą, że producenci filmu ewidentnie połasili się na łatwy zysk, porównywalny z tym, jaki osiągnęli twórcy „Zmierzchu”. Film powstał przecież w oparciu o bijącą rekordy popularności w Stanach Zjednoczonych powieść Suzanne Collins. Przyznam, że książki nie czytałam i pewnie już nie przeczytam, bo obraz Gary’ego Rossa zupełnie mnie do tego nie zachęcił. Chociaż może warto by było, po powieść jest z pewnością o niebo lepsza niż jej adaptacja.
Być może mój brak entuzjazmu to wina tego, że okres nastoletni mam już dawno za sobą. Być może jednak tego, że film – nawet jak na to, że kierowany głównie do młodszych widzów – serwuje oczywistą historię, przewidywalną od pierwszego kadru, nieskłaniającą do przemyśleń i głębszych refleksji. Fakt, na uwagę zasługuje wykreowanie postapokaliptycznego państwa, podzielonego na stolicę i dystrykty, oraz reguły, jakie w nim rządzą, naświetlenie przepaści ekonomicznej w kraju i upadek człowieka, który rozrywki upatruje w krwawym reality show i w śmierci widzianej z bliska. To jednak dzieło Suzanne Collins. Inną kwestią jest już przełożenie tego na ekran. Pokazanie turnieju i od samego początku wskazywanie zwycięzcy, przeciwdziała budowaniu napięcia. Po co oglądać film, skoro od pierwszych minut wiadomo, jakie będzie jego zakończenie? Uczciwa, czysta walka o przetrwanie głównej bohaterki z zachowaniem wszelkich zasad etycznych to nawet dla nastolatków zbyt naiwny, wręcz patetyczny obraz przetrwania w totalitarnej rzeczywistości. Do tego prosto i powierzchownie nakreślone motywacje bohaterów sprawiają, że trudno jest mówić o głębokiej refleksji nad tym, z czym mierzą się postaci. Szkoda, bo reżyser miał duże pole do popisu, okrutny i wrogi świat stanowi tło, o naprawdę wysokim potencjale, niestety niewykorzystanym.
Dobre strony filmu? Jest coś, co zwróciło moją uwagę. Twórcom udało się w tę papkę doskonale wpleść to, czym żywi się telewizja. Od strony produkcji telewizyjnego show całość pokazana jest świetnie, obnażone zostają konwencje i ukazane brutalne reguły. Rewelacyjny jest także Stanley Tucci, w roli ekscentrycznego gospodarza programu. Tylko za mało tego. Film zyskałby na wartości, gdyby jego twórcy przyjęli inne proporcje. Tymczasem szala przechyla się na stronę najsłabszych wątków – miłosnych i przygodowych.
Na końcu, to jednak nie ma znaczenia. Producentom udało się osiągnąć swój cel. Już po pierwszym weekendzie wiadomo, że film zarobił 155 mln dolarów. Może podczas pracy nad drugą częścią, reżyser wyciągnie wnioski i skupi się na bardziej interesujących aspektach. Istnieje jednak ryzyko, że wtedy straciłby sporą część widowni.
Obejrzyj zwiastun filmu „Igrzyska śmierci”.
loading...
Oj, chyba widzieliśmy inny film. „Patetyczna” recenzja bardzo, bardzo dobrego filmu. Genialne zdjęcia, genialna muzyka. Wspaniała gra aktorów i wspaniała charakteryzacja. Autorka recenzji doszukuje się drugiego dna, zupełnie nie rozumiejąc jego treści. Może jednak warto było przeczytać książkę. A porównywanie Igrzysk śmierci to zmierzchu, to nieporozumienie. To zupełnie inna klasa filmów, inna, wyższa półka.
loading...
Śmiech na sali. podobne do zmierzu? hahahah żałosne. Po co na siłe komentujesz skoro to nie twoje klimaty.
loading...