Recenzja filmu: Kac Vegas w Bangkoku (The Hangover Part II)
komedia
Reżyseria: Todd Phillips
Produkcja: USA
Premiera: 03.06.2011 (Polska) 25.05.2011 (świat)
Trzy lata przyszło nam czekać na kontynuację tej życiowej przygody. I w końcu jest! Główni aktorzy w pełnym składzie z pierwszej części ruszają z nami na kolejną imprezę… W filmie aż roi się od nawiązań do pierwszej części (polecam tym, którzy nie widzieli).
Akcja zaczyna się w gabinecie dentystycznym Dr. Stu, u którego na wizycie znajduję się Phil. Dentysta oznajmia mu, że chce wziąć ślub w Tajlandii ze swoją ukochaną z tamtych stron. W dodatku nie zamierza na ślub zapraszać kolegów… Cierpliwość przyjaciół kończy się, gdy ten zamiast urządzenia wieczoru kawalerskiego zaprasza ich do restauracji na „kawę i ciastko”. Stu przełamuję się i decyduję się na kolejnych gości. Wyruszają więc razem do Tajlandii. Tam poznają młodszego brata panny młodej, z którym zaczynają pić i… Następnego dnia tylko Doug budzi się w planowanym na ceremonie miejscu. Reszta przyjaciół próbuje uporać się z Kacem w Bangkoku, do którego trafili nieświadomie. Oszołomieni całą sytuacją przyjaciele zaczynają zdawać sobie sprawę, że zaginął Teddy (brat panny młodej). Rozpoczyna się wyścig z czasem. Ich zadaniem jest odnalezienie go i dotarcie w porę na ślub.
Tak jak w pierwszej części, tak i tutaj najciekawszym momentem filmu była pobudka imprezowiczów. Upór w dążeniu do poznania prawdy o dniu wczorajszym należy już do znaków firmowych filmu i zachęca do dalszego oglądania.
Obraz wykonany z rozmachem i uświetniony dobrą grą aktorską.
Oczywiście materiał ten polecam każdemu, a w szczególności fanom pierwszej części.
Autor: Marcin
Obejrzyj trailer filmu „Kac Vegas w Bangkoku”.
loading...
Ja się troszkę zawiodłem. Oczekiwałem chyba czegoś więcej niż zaproponowali twórcy, ale to nie znaczy, że źle się bawiłem – przeciwnie, to wciąż dobry film 🙂
loading...
Pierwsza część mnie nie zachwyciła, ale trochę się pośmiałem. Niestety druga część to odgrzewanie starych kawałków. Wiadomo – kompletnie świadomie. Twórcy wyszli z założenia, że widzowie chcą więcej tego samego (zakładam, iż nie poszli po prostu na łatwiznę) i dostaliśmy więcej, ale raczej nie tego samego. Dowcipy są nieświeże jak oddech skacowanego. Sztampowe, głupie (ale bez polotu, więc nawet nie głupio-śmieszne), wysilone, przewidywalne, toporne… ogólnie to po wizycie w kinie czuję się wydymany na kasę.
Teraz statystyka. Po reakcjach widowni wnioskuję, że większość oglądających też wniebowzięta nie była. Jakieś 20% procent chichrało, reszta nie, być może, tak jak ja, po pierwszych minutach projekcji nastawili się na cierpliwe przeczekanie tego szitu do końca.
„Kac Vegas w Bangkoku” – wczorajszy film.
loading...