Ile waży koń trojański? (2008)
komedia
Produkcja: Polska
Data premiery: 2008-12-26 (Polska)
Dystrybutor: Monolith Films
Nie dawno jedna z komercyjnych stacji telewizyjnych uraczyła swoich widzów komedią, która na zawsze pozostała w ich pamięci. „Kiler” Juliusza Machulskiego obok wielu już kultowych pozycji tego filmowca, wprowadza sporo kolorów w naszym codziennym życiu. Machulski to niezaprzeczalnie wybitny twórca, a takie produkcje jak „Seksmisja”, „Vabank”, „Kingsajz” czy „Vinci” są tego najlepszymi przykładami.
Najnowszą produkcję „Ile waży koń trojański?” (dystrybutor Monolith Video) miałem okazję obejrzeć na dużym ekranie, jednak tak mi się spodobała, że przy okazji ukazania się jej na nośniku DVD, z przyjemnością do niej powróciłem. Kilkakrotne obcowanie z tym samym filmem, sprawia, że bardziej zwraca się uwagę na drobiazgi, pominięte przy pierwszym razie. Diabeł tkwi w szczegółach, które często mają kluczowe znaczenie.
„Ile waży koń trojański?” to gatunkowe pomieszanie z poplątaniem. Docelowo film umieszczony został w kategorii komedia, jednak pełno w niej elementów zarówno romantycznych, obyczajowych jak i fantastycznych. Machulski w potrójnej, ulubionej dla siebie roli: reżysera, scenarzysty i producenta, czuje się jak ryba w wodzie. Mając pełną kontrolę nad produkcją nadaje jej odpowiedniego kształtu, który procentuje sporym zainteresowaniem polskiej widowni. Mając dodatkowo w obwodzie takie aktorskie nazwiska jak Robert Więckiewicz, Ilona Ostrowska, Danuta Szaflarska z przyjemnością można zasiąść do oglądania.
Paradoksalnie zacznę od końca, a dokładnie finałowych liter. Juliusz zadedykował swoje dzieło ojcu, Janowi, który jak pewnie dobrze pamiętacie zmarł niespełna miesiąc przed oficjalną premierą filmu. Odeszła ikona polskiej kinematografii, która pozostawiła po sobie wspaniały dorobek sceniczny.
Wracając natomiast do samego filmu, rzecz ma się następująco. Główną bohaterką jest ciesząca się z życia Zosia (Ostrowska). Wychodząc powtórnie za mąż, znalazła idealnego mężczyznę – Kubę, z którym wspólnie wychowuje córkę z pierwszego małżeństwa. Ich rodzinnego szczęścia nie jest w stanie zakłócić nawet były mąż Darek (Więckiewicz). Mamy rok 1999, czas sylwestrowej nocy. Zosia ma jedno noworoczne życzenie. Chciałby jeszcze raz przeżyć swoją młodość, poznając wtedy Kubą i unikając miłosnej pomyłki w osobie Darka. Magiczna data z trzema zerami i dwójką z przodu, okazała się być złotą rybką. Kobieta budzi się w 1987, czasach PRL-u, u boku późniejszego eks – Darka. Zosia otrzymała niepowtarzalną możliwość zmiany swojej przyszłości, tylko jak tego dokonać, jeśli jej wybranek serca, nie zwraca na nią uwagi.
Zarówno za pierwszym jak i drugim razem „Ile waży koń trojański?” wywarł na mnie takie samo wrażenie. Jest to stonowana humorystycznie, dobra komedia z romantycznym zabarwieniem, w stylu do jakiego Juliusz Machulski przyzwyczaił widza. Nie brak w niej głębszych treści. Film skłania do refleksji nad życiem i próby zastanowienia się czy podjęcie innych decyzji w przeszłości wpłynęłoby na jego teraźniejszy wygląd. Jak postępować, aby być szczęśliwym i spełnionym. W rzeczywistości wehikuł czasu to obiekt ciągłych marzeń. Szkoda, bo u Machulskiego wszystko jest takie proste. Reżyser przenosząc bohaterów do okresu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej chciał przypomnieć ówczesne życie, w bardziej umiarkowany sposób niż miało to miejsce przykładowo w „Misiu” Barei. Zrobił to dobrze jednak nie uniknął wielu błędów i wpadek. W ich dokładnym wychwyceniu pomaga ponowne obejrzenie produkcji.
Dla mniej dociekliwych, zwłaszcza tych nie znających tamtych czasów, tego typu minusy nie będą przeszkadzać. Natomiast denerwować może chaotyczne zakończenie, którego forma staje się zbyt zawiła i niejasna. Wyrazu dodaje klimatyczna muzyka lat osiemdziesiątych i genialne kreacje aktorów, po których widać radość i lekkość, które przyszły z uczestnictwa w tym projekcie. Juliusz Machulski w dziedzinie kina rozrywkowego jest wielki. Potrafi przyciągnąć widzów, którzy na jego kolejne dzieło czekają z niecierpliwością. Do „Ile waży koń trojański?” można wracać i wracać, bez przerwy. Ja tak zrobiłem i nie żałuje. Zachęcam was do tego samego.
loading...
Dyskusje
śmieszny : Millerowie – recenzja filmu
Fajny film, polecam!Alicja : Hostel
Co za bzdura. To nie Oli roztacza przed chłopakami wizję raju, a przypadkowo poznany w Amsterdamie alfons- naganiacz z pieprzykiem...agniesia : Ostatni pociąg do Auschwitz
Strasznie przygnębiający film.Jolka : Skóra, w której żyję – recenzja filmu
"Skóra w której żyję" to film dla miłośników twórczości Almodovara. Te filmy ogląda się nie po to, by wyławiać absurdalność...Solidbhp : Skazaniec – recenzja filmu
Bardzo dobry film. Wciaga od pierwszych minut.Artur : Rzeź – recenzja filmu
...mimo podeszłego wieku jest w formie? Po prostu - forma nie ma nic do wieku, Polański ma KLASĘ, film jest...Damian : RUIN – akcja w postapokaliptycznym świecie
Film ma już pięć lat i od tego czasu powstało wiele równie ciekawych produkcji krótkometrażowych. Razem ze znajomymi zrobiliśmy takie...Dominika : Historia amerykańskiego kina
Proponuje pracę J. Płażewskiego, Historia kina. Autor zapewne bazował na tej książce.tomasz : Biegnij Lola, biegnij – recenzja filmu
-nic dodać,nic ująć..popieram recenzje.Bardzo fajne kino i muzykę też należy uznać .pozdrawiam .KOWAL : Incredible Hulk – zwiastun filmu
Co jak co, ale HULK to klasyk, 1 czesc mega, teraz a avangersami lata to nie to samo :P chociaz...